Po kolosalnym zadłużeniu za czynsz nadeszła eksmisja z lokalu po mojej babci, wtedy przekierowali nas na Lokal Socjalny, ja wiem owszem to jest normalne, dużo osobom się zdarza.. Ale było to dokładnie 01 Lutego, zapamiętam tą datę do końca życia.. Takich rzeczy się nie zapomina, nie zapomina...
Była zima, mróz, gdy opuściliśmy już tamto mieszkanie i weszliśmy do lokalu socjalnego - byłam przerażona.. Domyślałam się jakie są warunki, że nie będzie ono nie wiadomo jakie, ale Wy wchodząc tam - sami byście się przerazili, na pewno tak by było.
Pierwsze co w oczy rzucił się domofon, oczywiście nieczynny, następnie wchodząc do klatki schodowej już z daleka poznałam, które to są nasze drzwi. Drzwi ledwo co się trzymały , klamka wisiała na pół urwana, no i zanim weszliśmy to musieliśmy się bardzo namęczyć, nawet Babka z ZGM-u nie mogła otworzyć drzwi.. Jakimś cudem się udało,
I oto kawalerka :
A w środku zlew niepodłączony,rzucony na podłogę, cały zardzewiały, drzwi od łazienki, które się nie zamykały, nie wspomnę już o tym,że w nich powinna być szyba - której nie było. Drzwi od pokoju połamane wpół, ledwo je dotkłam to już deska odpadły w pokoju mała ala skrytka jak ja sobie to nazwałam.. I ten okropny zapach, chłód zimna, brak prądu ( bo dopiero na następny dzień mięli podłączyć),łazienka ? toaleta wyglądała tak jakby stado ludzi z niej korzystało i nie spłukiwało wody, poprostu chlew a wanna ? zagrzybiała,bardziej ona dla dziecka powinna być niż dla dorosłego człowieka.. była w wielkości brodzika,siadając w niej nogi miałam skulone aż do twarzy,a pod wanną pełno robactwa no i oczywiście wilgoć.. ogrzewanie gazowe, a mieliśmy zadłużenie na tamtym mieszkaniu za gaz no i z czego tu zapłacić ? A piec ogrzewał całe mieszkanie i wodę.. To co jest potrzebne do życia... Zostawili meble nam przed budynkiem i pojechali, ja już wtedy byłam z Moją Drugą Miłością - Dawidem, który pownosił to wszystko do środka, gdyby nie on nie wiem kto by to zrobił, ja bym nie dała rady samej...
Pewnie teraz myślicie sobie a gdzie jest Twoja mama, skoro oby dwie weszłyście do tego mieszkania ?
A właśnie moja mama szybko spakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy i oznajmiła mi,że wraca spowrotem do swojego męża..
Ja patrząc na nią ze łzami w oczach, pytam się jej a co ze mną ?
Ona odpowiedziała, że dam sobie rade, i mam nie przesadzać, bo tu nie jest tak zimno..
No jak nie było zimno skoro był Luty?
Będąc w tym domu ubrana w ciepły płaszcz zimowy po godzinie siedzenia już marzłam..
Mieszkanie było w starej kamienicy, nie ogrzewane z zewnątrz..
Tylko gołe,zimne ściany, sople lodu wisiały w całym domu..
A mamusia moja ? No cóż, powiedziała mi, że ona mnie nie może zabrać ze sobą tam i nie mam innego wyjścia - muszę tu zostać.. i wyszła...
Rozpłakałam się jakby mi się świat zawalił, no powiedzcie sami czy zostawilibyście same dziecko na pastwe losu w zimnie ?
Nie zostało mi nic innego jak pogodzić się z tym i zostać w tym mieszkaniu, no bo gdzie miałam pójść na ulicę ?
Aż Dawid powiedział mi,że nie pozwoli bym tu została i zabiera mnie na jakiś czas do siebie do domu swoich rodziców..
Lecz tam też za długo nie mogłam zostać, on miał spore rodzeństwo a mieszkanie było małe.. Widziałam po minach rodziców jego,że chcieliby,żebym się wyniosła...
Pewnego dnia doszło do awantury, o alkohol w którym topiłam swoje smutki i żale..
I musieliśmy się stamtąd wynieść, w sumie on nie musiał tylko bardziej ja.
Ale nie zostawił mnie samej - poszedł tam ze mną.
Gdy już prąd podłączyli pożyczył grzejnik elektryczny i czajnik żeby chociaż móc troszkę ogrzać ten pokoik i żebyśmy mogli się czegoś napić..
Mama w tym mieszkaniu jak była tym pierwszym razem tak później już nie przychodziła..No po co ? Tam miała dobrze, ciepło, jedzenie, wodę do mycia, to przecież nie zrezygnuje z tego dla takiego mieszkania jakie otrzymaliśmy...
Było mi ciężko, gdyby nie on to bym się już całkowicie poddała a tak to on wspierał mnie na duchu,i co najważniejsze był przy mnie wtedy - nie zostawił mnie..
Spałam w ubraniu, w płaszczu zimowym pod dwoma kołdrami ogrzewając się termoforem i suszarką do włosów, tylko po to by było mi choć trochę ciepło.. Kilka dni spędzonych w tym mieszkaniu i dopadła mnie choroba,a to, że mam słabą odporność szybko coś załapuje...
Modliłam się w duchu, żeby nadeszła już wiosna, żeby było ciepło..
Uczęszczając jeszcze do szkoły i na praktyki codziennie płakałam,że dlaczego muszę wracać do tego zimna ? Czym ja sobie na to zasłużyłam ? Czemu los mnie tak gnębi ? Co ja takiego do cholery zrobiłam ? ;((((
Nie łatwo jest o tym pisać, pisząc Wam moją historię - łzy mi same lecą, bo piszę prawdę o swoim " nędznym" życiu.. Tak mogę je tak nazwać bo w tamtej chwili ono takie było..
Ale najważniejsze,że nie byłam sama - miałam jego, pokochałam go jeszcze bardziej...
Ahhh.. Zima.. Paskudna i Okropna.. :(
Czułam,się przy nim bezpiecznie, myślałam ,że nie pozwoli mnie skrzywdzić..
Zawiódł mnie później niejednokrotnie...
Zranił mnie...
Oszukał...
Zdradził...
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń