sobota, 21 maja 2016

o pierwszym przyjacielu :(








Miałam przyjaciela.. Ale nie takiego udawanego,zakłamanego, tylko prawdziwego, Miał na imię Darek. Pod koniec 2 roku w gimnazjum byłam zagrożona z 11 przedmiotów w tym z matmy i chemii musiałam zaliczyć cały semestr.. bałam się że nie zdam.. ale on mi pomógł, siedział ze mną dzień i w nocy i uczyliśmy się wspólnie, dzięki niemu udało mi się zdać. Pochodził również z biednej rodziny jednak on miał tych rodziców przy sobie, których ja nigdy nie miałam. Nie raz z niego drwili, że wygląda jak cygan, że brudas,że złodziej, ale ja tego w nim nie widziałam, widziałam w nim zupełnie innego człowieka a koledzy jak to koledzy pogadali a później doszli do porozumienia i się pogodzili - bójką o to kto wygra.. haha ... ten który przewróci się pierwszy na ziemię ten przeprasza.. no wariaci, ale chciałam ich pogodzić i żebyśmy mieli jeszcze bardziej zgraną ekipę.. I już po jakimś czasie wspólnie zaplanowaliśmy,że na zakończenie roku pójdziemy nad wodę zrobimy grilla i będziemy świętować z tego,że wszyscy zdaliśmy, Świetny pomysł pomyślałam czemu nie, ale nie miałam pieniędzy wtedy on mi je pożyczył, ten ostatni raz mi pomógł.... :(



Będąc już nad Wodą chłopacy stwierdzili że chcą przepłynąć całą szerokość , i wskoczyli do wody, Po chwili w połowie drogi zaczął krzyczeć jeden z moich kumpli,że Darka nie ma,że gdzie on jest czy nie wrócił na brzeg czy się nie schował gdzieś i nie robi sobie z nas żartów... Jednak z nami na brzegu go nie było. Zaczęłam krzyczeć, płakać, a to,że nie umiem dobrze pływać to i tak wbiegłam do wody by go ratować, lecz 3 kolegów mnie wyciągało bo bali się że ja mogę utonąć, wołaliśmy o pomoc, wskoczył jakiś obcy facet jak się dowiedział co mogło się stać szukał szukał i nie znalazł go - było zbyt głęboko. My zadzwoniliśmy po policje, karetke.. wezwali nurków.. Zanim dotarli minęła godzina, wiem to bo siedziałam z telefonem przy ręku i modliłam się by już przyjechali, ale oni mają czas.. Dojechali nurkowie, pytali się w którym miejscu on zniknął, kolega pokazał im palcem.. Zaczeli poszukiwania, szukali szukali, a nam się czas dłużył wydawało nam się że to trwa wieki, ja z jego dziewczyną nie mogłam się uspokoić, cały czas płakaliśmy bo oby dwie jego bardzo kochałyśmy.. Po kilkunastu minutach wyciągnęli go z wody, na moich oczach.. Cały był siny, chciałyśmy podejść do nich jednak dwóch funkcjonariujszy nas siłą trzymali.. A gdy lekarka z szyderczym uśmiechem powiedziała " o nie żyje " myślałam,że ją zajebie- wybaczcie za słownictwo ale tego nie da się grzeczniej opisać.. wyzywałam płakałam wyłam dlaczego to on a nie ja ? Dlaczego on starcił życie ? Był bardzo młody- rok odemnie starszy miał plany - oni obydwoje mieli plany już na przyszłość, czemu akurat to ja nie byłam  ?Ja miałam zniszczone życie, ja byłam niepotrzebna na tym świecie - on miał żyć.. Później wiadomo zabrali jego, nas policja zgarnęła na wyjaśnienia itp.. Wszyscy byliśmy w szoku nikt nie potrafił się uspokoić, wtedy pamiętam jak po raz drugi chciałam się zabić, czułam że to moja wina, to ja namawiałam ich najbardziej na to cholerne ognisko jeszcze nad wodą gdzie nie ma ratownika a jest zakaz kąpania się.. jezu nie wyobrażacie sobie co ja wtedy czułam jak siebie nienawidziłam...   

JEŻELI MNIE SŁYSZYSZ WIEDZ, ŻE CIĘ KOCHAM MÓJ DROGI PRZYJACIELU ! PRZEPRASZAM I DZIĘKUJĘ CI ZA WSZYSTKO !







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz