niedziela, 22 maja 2016

dom dziecka


Było to kilka miesięcy później.. Pewnego ranka wstałam, zjadłam śniadanie i dostałam telefon od kuratorki,żebym przyszła do niej na rozmowę.. Zgodziłam się, ale nie wiedziałam co mnie tam czeka.. Przeważnie przychodziła do domu i wtedy ze mną rozmawiała, no ale cóż ubrałam się i poszłam do niej.

Wchodząc do Sądu zobaczyłam dwóch funkcjonariuszy, nie przejęłam się tym, ale nie domyśliłam się nawet.że oni czekają w związku z moją sprawą..

Weszłam do sali, przywitałam się z nią.. Zapytała się co u mnie słychać, jak tam w szkole, w domu...

Odpowiedziałam jej,że u mnie wszystko w porządku...



W szkole też dobrze bo poprawiłam swoje zachowanie i oceny, a w domu ? W domu też dobrze, mama jest ze mną, niczego mi nie brakuje - oczywiście skłamałam.. Dlaczego ? Bo się bałam tego,że może mnie gdzieś umieścić,zabrać mnie stąd a tym bardziej rozłączyć mnie z Dawidem... A tego bardzo nie chciałam...

Niestety, dowiedziałam się od niej, że moja mama wraz ze swoim mężem była już u niej z samego rana i powiedziała, że ona już nie chce się mną zajmować, że chce zrzec się praw do mnie...

Gdy to usłyszałam nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.. Z jednej strony było mi przykro przed nią,że ją oszukałam prosto w oczy, z drugiej strony było mi przykro, że moja mama chce się mnie pozbyć,że potrafiła przyjść do niej i wszystko jej powiedzieć, a wtedy wyszły moje kłamstwa... Kłamałam, żeby mnie nigdzie nie zabrali, a to że byłam niepełnoletnia mogli mnie umieścić w Domu Dziecka lub ośrodku wychowawczym...

Niestety, jednak to się sprawdziło, to czego najbardziej się bałam... Z wyrokiem Sądu zostałam tymczasowo umieszczona w Domu Dziecka.. Mama wraz z kuratorem szybko to załatwili...

Po chwili kuratorka wyszła na korytarz, słyszałam jak z kimś rozmawia i wróciła wspólnie z dwoma Policjantami...

Oznajmiła mi, że oni mnie stąd od razu zawiozą do bidula... Że od dzisiaj tam jest mój dom, a nie u mamy...

Rozpłakałam się, dostałam szału, zaczęłam ją i ich wyzywać i pytać się jej czemu mi to robi.. Ale to nie była jej wina - to była wina mojej mamy...  

Siłą zabrali mnie z jej sali i zaprowadzili do radiowozu.. 

Jadąc tam, dalej płakałam, nie mogłam się uspokoić, w myślach chodziło mi tylko jedno pytanie:
 Dlaczego ? Dlaczego ona mi to zrobiła ? Ona moja własna mama, ta co mnie urodziła, co mnie wychowywała..."



Niestety ja nic nie mogłam zrobić, wtedy tylko czekałam by być już pełnoletnia, dlatego, że wtedy nic by mi nie mogli zrobić, że nie umieścili by mnie w żadnym Domu Dziecka... Nie musiałabym się tak bać.. Nie musiałabym się bać tego,że rozłączą mnie z chłopakiem, którego kochałam.. A kochałam go bardzo...

Podjeżdżając pod Dom Dziecka chciałam stamtąd uciec, uciec jak najdalej przed siebie.. Ale nie udało mi się to, bo dalej byłam roztrzęsiona i Policjanci zaprowadzili mnie osobiście..

Od razu poszliśmy do Dyrektorki Domu Dziecka, wyjaśniła mi cały regulamin, jak mam się sprawować, gdzie będę spała i z kim pokój dzieliła...

" Mój Nowy Dom " był podzielony na 3 grupy - każde piętro miało swoich wychowawców, toalety i kuchnie..

Mnie umieścili na 3 piętro czyli 3 grupę, dostałam swoją wychowawczynię do której mogłam zgłaszać wszelkie skargi i zażalenia oraz ona się mną " opiekowała " ...

Pokój dzieliłam z dziewczyną, która była już tu ponad rok czasu, poznałyśmy się. poznałam jej sytuację dlaczego tu trafiła a ja jej opowiedziałam swoją.. Od samego początku mięliśmy ze sobą dobry kontakt..

Gdy pod wieczór przyszła do nas do pokoju moja wychowawczyni, ta moja " nowa mama " oznajmiła mi,że na dole czeka na mnie moja mama z Dawidem.. Od razu zbiegłam na sam dół, ale pierwsze co zrobiłam to się przytuliłam do niego, wtuliłam się w niego z bólem,żalem, zaczęłam płakać a on mnie uspokajał.. Widział,że cierpiałam..

Spojrzałam kątem oka w kierunku mojej mamy - miała łzy w oczach, przepraszała mnie, powiedziała, że tego żałuje,że mnie stąd wyciągnie,że zrobi wszystko abym mogła wrócić z Dawidem do domu..

Uwierzyłam jej, bo jej zaufałam, a ufałam jej bezgranicznie..

Przynieśli mi moje najpotrzebniejsze rzeczy, chwilę jeszcze porozmawiałyśmy, zapytałam się jej czemu to zrobiła odpowiedziała mi,że nie wie i od razu zmieniała temat rozmowy... No jak może nie wiedzieć ? Wie dobrze,ale mi nie powie, woli mnie skłamać..




Pierwsza noc w obcym miejscu była dla mnie czymś nie zapomnianym, nie miałam ochoty nic jeść, nie mogłam w nocy usnąć,bo co chwilę się budziłam...

Nastał ranek, pobudka o 6:00, bez żadnego problemu wstałam ogarnęłam się, ubrałam i razem z Karoliną zeszliśmy na sam dół na śniadanie... Dowiedziałam się od niej,że wszyscy tam razem jemy jedynie śniadania i obiady, a kolacje jemy już na swojej grupie w kuchni...

Przekraczając próg stołówki - wszyscy od razu wytykali mnie palcami, i pod nosem pytali o mnie, kim jestem, dlaczego tu trafiłam...

Źle mi było tam siedzieć, czułam na sobie ich wzrok, ciężko mi było cokolwiek ruszyć ze stołu ...

Nie zjadłam nic, tylko poszłam do swojego pokoju, pościeliłam łóżko, spakowałam zeszyty do szkoły i wyszłam już o 7:00. 

Z bidula miałam 10 minut drogi do szkoły, lecz ja zamiast do szkoły poszłam do domu, do Dawida.. Zapukałam do drzwi, od razu mi otworzył, powiedział, że czekał na mnie, że bardzo mu mnie brakuje i postara się zrobić wszystko,żeby mnie stamtąd wyciągnąć.  Czułam na sobie jego miłość, jego troskę o mnie. Tego dnia postanowiłam,że nie pójdę do szkoły - zostanę z nim w domu...

Oby dwoje myśleliśmy co by tu zrobić, abym jak najszybciej stamtąd wyszła.. Żebym wróciła do domu ...

Po południu odprowadził mnie pod bidul, a u nich była taka zasada,że prosto po szkole trzeba wracać do nich, zjeść obiad,odrobić lekcję no i wtedy mogłam wypisać się, że idę na dwór - jeżeli prosto ze szkoły nie wróciłabym tam to dostałabym zakaz wyjść.. Na początku wypisywać się mogłam tylko do 18:00,dlatego, że o tej godzinie była już kolacja, po kolacji trzeba było się iść wykąpać i później już siedzieć w pokoju.. Gdybym nie miała telefonu to bym się tam zanudziła.. W naszym pokoju jedynie stało łóżko piętrowe,szafa na ubrania i stolik z dwoma krzesłami.. Jeżeli chciałabym oglądnąć TV to musiałabym zejść na 1 piętro, w którym była świetlica...

Gdy już wykonałam wszystko to co musiałam zrobić, poszłam do wychowawczyni zapytać się czy mogę się wypisać... Zgodziła się, ale najpierw zapytała się mnie czy byłam w szkole, odpowiedziałam jej, że owszem - Jednak znowu skłamałam... Musiałam jej pokazać jeszcze odrobione zadania domowe - pokazałam jej tylko zeszyty - książek nie miałam, bo nie było mnie na nie stać.. Powiedziałam jej, że jedynie książki miałam w 1 klasie gimnazjum i od tego czasu nie miałam ani jednej a byłam już w Szkole Zawodowej... Sprawdziła wszystko i pozwoliła mi wyjść, no ale do 18:00...

Tak było przez najbliższe dwa miesiące spędzenia tam, w tym czasie poznałam już wszystkich, którzy tam mieszkali, ale ja najbardziej wybrałam sobie takie towarzystwo z którym miałam  
doczynienia na co dzień, czyli takie, które się buntuje, które nie pozwoli sobie,żeby ktoś coś złego zrobił/powiedział, które nie miało szacunku do nikogo...

I po czasie trafiłam do izolatki, za co ? Za moje złe zachowanie.. Byłam zamknięta pod kluczem, jedynie co mogłam wyjść tylko po to by skorzystać z toalety, o jakimkolwiek innym wyjściu mogłam zapomnieć. spędziłam tam 7 dni. Wtedy zrozumiałam, że muszę zmienić swoje zachowanie,swoje podejście do życia.że muszę zaakceptować regulamin, który tam obowiązuje bo w przeciwnym razie tak szybko bym stąd nie wyszła, a mogłabym trafić tam gdzie tak bardzo nie chciałam,czyli do ośrodka wychowawczego..


Będąc tam moja mama jedynie kilka razy przyszła, nie po to żeby ze mną posiedzieć, porozmawiać, tylko po to by załatwić mi urlopowania na weekend.. Nie przejmowała się tym co się dzieje, tym jak się czuję.. Dyrektorka Domu Dziecka zgodziła się by mnie mama zabierała na weekend, bardzo się cieszyłam, bo w tym czasie mogłam być z nim.. Mogłam spędzać z nim chociaż weekendy, gdzie przeważnie byliśmy wtedy sami, bo mamy w tym czasie i tak nie było - zawsze wracała do swojego męża...

Rozłąki po weekendzie były dla mnie trudne, jednak po czasie musiałam to zrozumieć i musiałam się z tym pogodzić..

Po kilku miesiącach odbyła się sprawa w sądzie, mama oznajmiła tam,że wraca do domu,że weźmie rozwód i zrobi wszystko,żebym z nią była, żałowała swojej wcześniejszej decyzji.. Sąd również zapytał się mnie o zdanie - ja bez zastanowienia od razu powiedziałam, że chce wrócić do domu.. Udało się!!
Sędzina wyraziła zgodę jednak moja mama dostała nadzór tego samego kuratora co ja..

Mama tego dnia poszła ze mną do Domu Dziecka, pomogła mi się spakować i wróciliśmy do domu, została jedynie tylko jedną noc, na następny dzień wyszła... Wróciła z powrotem do niego.. Kolejny raz mnie oszukała, kolejny raz jej słowa były nic nie warte... 


No trudno, ważne dla mnie w tamtym czasie było to,że nie jestem już tam lecz w domu, w swoim prawdziwym domu ....


Nie wyobrażacie sobie nawet jakie to jest uczucie - uczucie bycia znowu wolnym !!

Pobyt w Domu Dziecka dał mi bardzo dużo do zrozumienia, że nie jest tam tak kolorowo jak się innym wydaje. Ten nadzór, te obowiązki, te przestrzeganie regulaminu.. Wcześniej czegoś takiego nie miałam, bo robiłam sobie co chciałam...






1 komentarz: